Turystyka osób niepełnosprawnych

Planowanie podróży. Pochylenie nad mapą, wpisywanie haseł w internetową wyszukiwarkę – słowem – to, co znają wszyscy. Turystyka osób niepełnosprawnych zaczyna się zupełnie zwyczajnie. Czy dalej wygląda tak samo? Czy świat jest otwarty dla wszystkich, niezależnie od sił i możliwości fizycznych?

Na początku zawsze jest pomysł. Zanim spakujemy plecak musimy odkryć w sobie tę ciekawość świata, rzecz, którą nosi w sobie każdy, choć nie zawsze zdaje sobie z tego sprawę. W przypadku osób niepełnosprawnych pierwszy krok nierzadko wiąże się też z wahaniem – czy mogę? Wyobraźnia podsuwa całą listę potencjalnych problemów i barier do pokonania. Ale jeśli przyjrzeć się temu dokładniej, łatwo zauważyć, że podróżowanie samo w sobie jest „pokonywaniem” mniej lub bardziej złożonych ograniczeń. Szczególnie uwidacznia się to w wyprawach zaawansowanych podróżników. Zdobywanie bieguna północnego lub przemierzanie suchych piasków pustyni niewątpliwie jest sporym wyzwaniem i dla ciała, i dla umysłu każdego człowieka. Żaden alpinista nie dotrze na szczyt, jeżeli stojąc pod górą zwątpi w swoje możliwości i nie podejmie walki. Turystyka osób niepełnosprawnych może wydawać się właśnie takim zdobywaniem szczytów – szczególnie w pierwszym kroku – bo im dalej się w nią zabrnie, tym wyraźniej widzi się, że nie są ani tak straszne, ani tak strome.

Rodzaje ograniczeń fizycznych są bardzo różnorodne. Niewidzenie, niesłyszenie, niechodzenie – i wiele innych „nie-”, które stawiają na mapach turystycznych gęste znaki zapytania. Najczęściej dotyczą chyba jednak barier architektonicznych. Chciałoby się, aby każde miejsce noclegowe i każdy środek transportu był przystosowany do potrzeb wszystkich ludzi. Niestety tak nie jest. Pojawiają się schody – i dosłowne, i przysłowiowe – co stawia osobę niepełnosprawną w nieco kłopotliwej sytuacji. Jeżeli nie ulokuje się w miejscu dopasowanym do jej wymagań (często droższym, przez rzekome „wyższe” standardy), musi polegać na pomocy innych. A nie zawsze chce i nie zawsze lubi. W takiej chwili można również zastanowić się nad ogólną kondycją naszego społeczeństwa – czy umiemy sobie pomagać? Do tej umiejętności niewątpliwie potrzeba wzajemnej otwartości umysłu. Zazwyczaj wolimy opierać się na ludziach znajomych i bliskich, jest to dla nas bardziej naturalne. Być może nie powinno – świat wiele zyskałby, gdyby i między nieznajomymi wiązały się nici zwyczajnej serdeczności i sympatii.

Faktem jest, że osoby niepełnosprawne rzadziej podróżują samotnie. Decydują się na wojaże w towarzystwie znajomych, przyjaciół, rodziny. Angażują się też w przedsięwzięcia grupowe – od zwyczajnych, regionalnych wycieczek autokarowych po bardziej zaawansowane, jak wyprawy na Kilimandżaro. Te ostatnie są głośną inicjatywą Piotra Pogona, człowieka walczącego z nowotworem, który mimo swojej choroby dokonuje rzeczy niewiarygodnych. Zdobył chociażby szczyt Aconcagua z niewidomym Łukaszem Żelechowskim. Przykłady ludzi o podobnej determinacji, realizujących „szalone” pomysły można by mnożyć. To też Jan Mela, Michał Woroch. Dzięki ich działalności perspektywa na niepełność osób z kłopotami fizycznymi zaczyna się diametralnie zmieniać. Okazuje się, że nie ma barier, których nie da się pokonać, a zdobywanie szczytów wychodzi poza metaforykę i staje się dużo bardziej dosłowne. Najważniejszym elementem jest odwaga – spróbowanie – nie próbując, nie można przecież stwierdzić, że się nie potrafi. Niemniej nie każdy w gronie swoich ambicji znajduje turystykę wyczynową, sięgającą do najdalszych i najtrudniejszych miejsc. Ilu podróżników, tyle pomysłów. Każdy skupia się na własnych motywacjach i zainteresowaniach, szukając celów dopasowanych nie tylko do ciała, ale też duszy i charakteru. Sporym zainteresowaniem cieszy się turystyka sanatoryjna – wypoczywanie w określonym rejonie przez dłuższy czas, pozornie statyczne, lecz w praktyce przynoszące wiele ciekawostek i atrakcji. Coraz większe dostosowanie dotyczy także ośrodków kulturalnych – teatrów, kin, muzeów. Stwarza to kolejne możliwości, buduje turystykę bazującą na historii i kulturze.

Odpowiadając na pytanie postawione w pierwszym akapicie powiedziałabym, że świat nie jest ani otwarty, ani zamknięty na nikogo. Można by przyrównać go do uchylonych drzwi. Jeżeli nie podejdzie się do nich i nie otworzy ich – nie zobaczy się, co jest w środku. Ten wysiłek jest z pewnością wart efektu. Pozwala zrozumieć, że człowiek znaczy coś więcej, niż ręce, nogi, oczy i inne elementy ciała – że człowiek to siła, która może osiągnąć wiele.

Autor: Monika Karpińska