Weekend w Pradze

Na podróż do Czech namówili mnie znajomi. Mimo, że od zawsze interesowałam się podróżami i chciałam zwiedzić wiele miejsc, nigdy nie byłam specjalnie zainteresowana ani Pragą, ani Czechami. Wiele słucha się i czyta o tym jaka magiczna i tajemnicza atmosfera panuje w tym mieście. Jednak w mojej głowie Praga nigdy nie była zwalającym z nóg miejscem, a przynajmniej do momentu gdy ją odwiedziłam…

DZIEŃ 1 – podróż

Chcieliśmy zaoszczędzić ile się da na transporcie, dlatego wybraliśmy PolskiBus.

Może i podróż z Warszawy trwała 11 godzin, ale w dwie strony zapłaciliśmy zaledwie 100zł od osoby. Wyjazd organizowaliśmy w wakacje, więc nie było mowy o tak tanich biletach lotniczych, ponieważ kosztują one około 500zł (Jednak z perspektywy czasu wiem, że lepiej było dopłacić do lotu, niż męczyć się przez 11 godzin w autobusie.).

Wyjechaliśmy około południa, więc w Pradze byliśmy późniejszym wieczorem. Wysiedliśmy na dworcu autobusowym, dość oddalonym od centrum, nic dziwnego więc, że okolica nie powalała. Tak jak się spodziewałam szaro, brudno i biednie – pomyślałam.

Hotel zarezerwowaliśmy przez Internet, znaleźliśmy korzystną ofertę w dzielnicy bardzo oddalonej od centrum (Nocleg w centrum kosztowałby 4 razy więcej.). Odległość ta nie stanowiła jednak przeszkody, ponieważ sieć metra w Pradze jest doskonale rozwinięta, a ceny przystępne (bilet jednorazowy – 24CZK, 3-dniowy 310CZK). Bez problemu trafiliśmy z dworca do miejsca zakwaterowania (Mapa metra wystarcza, by swobodnie poruszać się po mieście.).

Tego dnia, zmęczeni po podróży, postanowiliśmy położyć się spać, by jutro zacząć zwiedzanie.

DZIEŃ 2 – Stare Miasto i inne

Śniadanie zjedliśmy w hotelu. Następnie postanowiliśmy jechać do centrum i zobaczyć to, z czego słynie stolica Czech. Wysiedliśmy na stacji metra Náměstí Republiky, znajdującej się tuż pod centrum handlowym Palladium. (Jeżeli lubicie spacerować, nie warto kupować biletu okresowego na komunikację miejską. Miasto to jest na tyle małe, a raczej interesujące miejsca są na tyle blisko usytuowane, że jedynym momentem używania metra, bądź tramwaju będzie moment jazdy do, lub z hotelu.). Postanowiliśmy nie korzystać z mapy i iść tam, gdzie nas nogi poniosą.

Idąc ze stacji metra do serca miasta, mijaliśmy nieskończone ilości pięknie zdobionych kamienic. Było coś ujmującego i tajemniczego w tych ciasnych uliczkach, wyłożonych kamieniem. Spacerując nimi czułam się jak w innej epoce. Właśnie wtedy zrozumiałam, jak bardzo się myliłam co do tego miasta. Niewątpliwie, jest to magiczne miejsce. Wszelkie zabytki i budynki utrzymane są w doskonałym stanie, wciąż jednak w swoim pierwotnym stylu. Nigdzie nie ma śladu nowoczesności (Pomijając oczywiście reklamy, fast-foody i sklepy.). Nie sposób nie dostrzec pierwszego zabytku na naszej drodze – Bramy Prochowej. Tak jak oglądając ją na zdjęciach nie byłam poruszona, tak widząc na żywo oniemiałam. Zdobienia na jej murach robią niesamowite wrażenie.

Idąc dalej uliczkami Pragi, mijając kolejne butiki, sklepy z pamiątkami i niezliczone salony tajskiego masażu (Nie wyolbrzymię ani trochę pisząc, że w samym obszarze starego miasta jest ich około 30.), byłam zdziwiona ilością ludzi i różnorodnością kultur. Momentami uliczki były tak zatłoczone, że czułam się jakbym stała w kolejce po bilety na koncert sławnej piosenkarki – naprawdę, nie wiem jak mieszkańcy Pragi znoszą taką ilość turystów na co dzień.

Rynek Starego Miasta robi wrażenie. Nie tylko jest to miejsce wielu pięknych, historycznych budynków jak np. kościół Tyński, kościół św. Mikołaja czy Ratusz Staromiejski (z zegarem Orłojem), jest to miejsce, w którym słychać muzykę graną przez ulicznych muzyków, czuć zapach kawy z kawiarenek i w którym panuje niesamowity klimat. Warto także przejść się ulicą Pařížská, gdzie można obejrzeć wystawy (lub również zajrzeć do środka) butików najsłynniejszych projektantów mody jak np. Prada, czy Chanel.

Po długim spacerze wokół Starego Miasta i okolicy, zgłodnieliśmy. Mimo, że przed wyjazdem z Polski naczytaliśmy się porad, by udać się do oddalonego od centrum lokalu, żeby nie przepłacić, byliśmy zbyt głodni by o tym pamiętać. Był upalny letni dzień i żadne z nas nie miało ochoty na “porządne“ jedzenie, zatem zdecydowaliśmy się na pójście do jednej z kawiarni. Piękny wystrój wnętrza, pyszne jedzenie.. i że też musieliśmy dostać ten rachunek. Po spojrzeniu na niego przypomnieliśmy sobie o radach wcześniej czytanych i zrozumieliśmy, że to był błąd. Za 2 gałki lodów i kawę zapłaciłam, po przeliczeniu, około 90PLN. Odrobinę szokująca suma, ale przynajmniej wszystko, co zamówiliśmy było absolutnie pyszne.

Na uwagę zasługuje także Plac Wacława, gdzie udaliśmy się po odpoczynku. Znajdują się tam kasyna, znowu mnóstwo sklepów i stragany ze specjałami czeskimi (czeskie piwo, smażony ser, miodownik). Jeśli w tym miejscu postanowicie wrzucić coś na ruszt, nie musicie już zastawiać biżuterii by zapłacić rachunek, ceny są o wiele niższe niż na Starym Mieście. Skoro mowa o jedzeniu, jeśli odwiedzacie Pragę, zdecydowanie musicie posmakować trdelnika. Jest to drożdżowe ciasto owijane wokół kija, które następnie jest grilowane, posypywane cukrem, cynamonem i orzechami. Dla osób, których nie ruszają wszelkie rodzaje bułek drożdżowych i wyrobów cukierniczych nie będzie to nic specjalnego, jednak dla miłośników słodkich wyrobów będzie to niebiańska przekąska. Nawet pisząc to, zaczynam tęsknić za tym smakiem!

DZIEŃ 3 – Most Karola i część Pragi za Wełtawą

Po pierwszym dniu zwiedzania byłam absolutnie oczarowana miastem i atmosferą w nim panującą. Myślałam, że bardziej zjawiskowo być nie może, ale myliłam się. Po wejściu na Most Karola, po prostu oniemiałam. Wszystkie rzeźby, zdobienia, tyle legend z nimi związanych oraz zapierający dech w piersiach widok na Wełtawę tworzyły niesamowitą, magiczną całość. Nie mogłam przestać się zachwycać, jak z resztą wszyscy inni ludzie dookoła mnie. Stojąc na moście można, było dostrzec pałace i kolejne niesamowite budynki usytuowane na wzgórzach, po drugiej stronie rzeki.

Jakby nie było jeszcze wystarczająco pięknie, przejście z Mostu Karola w kolejną wąską uliczkę było tak skonstruowane, że sprawiało, iż czułam się jeszcze bardziej jak cofnięta do innej epoki. Widok po drugiej stronie rzeki był nawet piękniejszy, niż to, co zwiedzaliśmy dnia wcześniejszego. Ceny po tej stronie, natomiast, są o wiele bardziej przystępne. Jest także znacznie większy wybór, jeżeli chodzi o jedzenie. Wspaniale wyglądają znajdujące się tu wąskie kanały przepływające między kamienicami, przypominające Wenecję.

Pogoda była piękna i mieliśmy ochotę na odpoczynek od tłumów ludzi, dlatego udaliśmy się na wzgórze Petrin. Przechadzkę tam polecam każdemu, kto odwiedza Pragę. Wzgórze nie jest zbyt wysokie, a na jego szczyt prowadzą długie, mało strome ścieżki. Na samej górze znajduje się wieża widokowa robiona na wzór wieży Eiffla, jest także labirynt luster. Dla bardziej leniwych, nie mających ochoty na spacerowanie, jest także możliwość wjechania lub zjechania kolejką linową (Obowiązują tu te same bilety, co na metro i tramwaje, zatem jeśli mamy bilet okresowy, możemy go wykorzystać.).

Most Karola zrobił na mnie ogromne wrażenie, jednak nie równa się on z Ogrodem Vrtba. Ogród ten to zdecydowanie jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie odwiedziłam w życiu. Wstęp jest płatny (dorośli – 60 koron, dzieci – 50), ale zdecydowanie warto kupić bilety. Ciężko jest mi znaleźć słowa, które oddałyby niezwykłość tego miejsca. Są to ogrody usytuowane na różnych poziomach. Wchodząc co raz wyżej po schodach, podziwiamy kolejne rośliny, rzeźby i architekturę. Natomiast na samym szczycie możemy cieszyć oczy piękną panoramą miasta.

Kwestia, która bardzo rzuciła mi się w oczy w Pradze to duża rozbieżność między poszczególnymi dzielnicami. Co prawda w okolicach Starego Miasta można spotkać wielu żebraków i bezdomnych, ale budynki utrzymywane są tam w świetnym stanie, jest czysto, a ludzie wydają się być zamożni i mili. W dzielnicy, w której nocowaliśmy (Praga 14), czułam się jak w zupełnie innym mieście. Wszystko zaniedbane i ciężko o dobrej jakości, czysty sklep. Strach było wychodzić po zmroku, tak często byliśmy zaczepiani przez obcych, nieprzyjemnych ludzi.

Zdaję sobie sprawę, że w każdym mieście są biedniejsze i bogatsze dzielnice, jednak w Pradze przepaść ta wydaje mi się ogromna. Centrum miasta to miejsce przepychu, utrzymywane w naprawdę świetnym stanie, a odleglejsze dzielnice to zupełnie inna historia.

DZIEŃ 4 – wyjazd

Około godziny 17 wyjeżdżaliśmy z Pragi, więc mieliśmy jeszcze trochę czasu na zwiedzanie. Ponieważ tego dnia temperatura sięgała ponad 35 stopni, po tym jak przez kilka godzin spacerowaliśmy, postanowiliśmy resztę dnia spędzić w centrum handlowym o nazwie Palladium. Mam jednak złą wiadomość dla osób kochających robić zakupy oraz próbować nowych rzeczy. W Pradze nie ma sklepów, których nie znajdziemy w Polsce (a przynajmniej nie w Palladium). Ceny są delikatnie niższe niż w polskich sklepach, jest także nieco większy wybór i inny asortyment w sieciówkach. Nastawiłam się na zakupy w nowych miejscach, ale skończyłam w takich samych jak te, do których chodzę w Polsce.

Bardzo nie chciałam wyjeżdżać z Pragi, zakochałam się w tym miejscu. Na pewno jeszcze tam wrócę, by ponownie przejść się Mostem Karola i zjeść trdelnik.

Za wyjazd do Pragi można zapłacić naprawdę grosze, jeśli odpowiednio wcześnie zarezerwuje się transport oraz znajdzie się odpowiedni hotel.

My na te 2,5 dnia wydaliśmy około 400-500PLN (wliczając zakupy w Palladium).

Każdemu kto jeszcze nie odwiedził stolicy Czech – serdecznie polecam!

Autor tekstu i zdjęć: Kamila Kusior