Ostia

Bez dwóch zdań, Rzym zawdzięcza swoją wyjątkowość współistnieniu dwóch światów: starożytnemu i nowoczesnemu, z roztrąbionymi samochodami i pędzącymi skuterami. Ciekawe tylko, czy starożytni Rzymianie też byli tacy zagonieni. Jeżeli jednak Rzym się komuś sprzykrzył albo ta mieszanka epok i stylów kogoś zmęczyła, a jest zainteresowany pozostałościami po czasach cesarstwa, czy republiki powinien wybrać kierunek: Ostia.

Na stacji Piramide (metro B) należy przesiąść się na kolej podmiejską, która jeździ na trasie: Rzym – Ostia Lido; obowiązuje bilet komunikacji miejskiej. Podróż zajmuje, mniej więcej, czterdzieści minut. W czasie jazdy możemy zobaczyć przez okno kwadratowe Koloseum, o którym wspominałam w artykule o dzielnicy EUR. Wysiadamy na stacji Ostia Antica i stamtąd prowadzą nas drogowskazy do parku archeologicznego. Aby dostać się do starożytnego portu, idziemy przez współczesne miasto i to właśnie jest coś, co chyba jest najbardziej niesamowite w całym Rzymie i okolicach – symbioza starożytności ze współczesnością.

Ostia Antica położona jest w pięknym, zielonym miejscu, ocieniona piniami; zajmuje naprawdę ogromną przestrzeń. Obszar parku to wciąż czynne stanowisko archeologiczne
i cena biletu wstępu nie jest wygórowana – € 6,5 (dla osób w wieku 18-25 lat € 3,25). Ponieważ Ostia, to całe miasto, kiedy wchodzi się na teren wykopalisk można naprawdę poczuć się, jak w czasach starożytnych. Usłyszeć gwar przechodniów, poczuć zapach przygotowywanych potraw, odetchnąć zupełnie innym powietrzem. Ruiny pochodzą głównie z II-IV w. n.e. i naprawdę są bardzo dobrze zachowane. Tuż przy wejściu znajduje się mapa, która przedstawia dokładny plan miasta, a także obszar, który zajmowało morze. W chwili obecnej linia brzegowa znajduje się 4 km dalej niż w okresie, kiedy Ostia pełniła funkcję portu, w którym cumowały statki z całego ówczesnego świata. Miasto straciło na znaczeniu po upadku Cesarstwa Zachodniego.

Przechadzając się po starożytnych ulicach mijamy insulae – cztero-, pięciopiętrowe kamienice czynszowe, w których mieszkali biedniejsi obywatele miasta. Pełniły podobną rolę, jaką pełnią budowane teraz bloki – na dole znajdowały się sklepy i warsztaty, natomiast górne piętra były przeznaczone na lokale mieszkalne.

Przy Via Ostiensis, zgodnie ze zwyczajem, znajdowały się grobowce z czasów Republiki. Droga prowadzi ku Porta Romana, za którą znajduje się główna oś miasta – Decumanus Maximus, zaś przy niej wspaniały teatr, zbudowany za czasów Oktawiana Augusta, mogący pomieścić 2700 widzów. Z najwyższych rzędów można obejrzeć panoramę wykopalisk. Wart uwagi jest zwłaszcza Piazzale delle Corporazioni, na którym znajdują się kolumny, będące pozostałością po świątyni Cerery (bogini wegetacji i urodzaju).
W starożytności plac pełnił funkcję podobną współczesnym centrom handlowym. Każdy ze sklepików był udekorowany mozaiką przedstawiającą towary lub usługi, które pełnił dany kupiec czy rzemieślnik. I tak, na przykład, w tawernie zachowało się naścienne menu, a także elementy wyposażenia, takie jak kominek, czy maleńkie pomieszczenie przeznaczone do przygotowywania drobnych przekąsek.

Nieco dalej od teatru, znajduje się mitreum, zachowana świątynia boga Mitry (utożsamianego z Heliosem, bogiem Słońca), będąca częścią domus, zbudowanego w pompejańskim stylu, kompleksu mieszkalnego.

Zdecydowanie tym, co najbardziej zachwyca, są mozaiki podłogowe, które zachowały się w stanie idealnym (najmłodsze z nich mają ponad 1600 lat; czy któryś parkiet wytrzyma taką próbę czasu?) oraz inne elementy dekoracji domów. Podłogi zrobione zostały albo z kolorowych płytek przywożonych z najdalszych zakątków Imperium, które układają się w feerię barw lub też z materiału dostępnego w Imperium. Te drugie są nico bardziej stonowane i przedstawiają przeróżne postaci oraz sceny z mitologii. W domach znajdziemy też rzeźby, czy malowidła naścienne. W termach Neptuna, mozaika przedstawia bóstwa morskie, lecz największą atrakcją są zachowane, w niektórych pomieszczeniach, mechanizmy grzewcze.

Po zwiedzaniu, można posilić się w parkowej kawiarence, która niestety nie oferuje przysmaków z czasów świetności Ostii, lub kupić pamiątkę. Po chwili odpoczynku, wracamy na stację i mamy dwa wyjścia: wracamy pociągiem do Rzymu lub, i to zdecydowanie polecam, jedziemy nad morze. Przejeżdżamy tylko dwie stacje (wysiadamy przy Lido Centro) i możemy cieszyć się niczym niezakłóconym spokojem. Jeszcze tylko parę metrów, około dziesięć minut spaceru i zamieniamy przesycone spalinami rzymskie powietrze na świeże
i morskie powietrze obfite w jod.

Część plaż w Ostii jest prywatnych i za luksus opalania się na nich, niestety, trzeba słono zapłacić, dlatego też polecam plaże niepłatne. Nie są one w doskonałym stanie, morze wyrzuca na brzeg przeróżne odpadki, a i turyści lekce sobie ważą czystość i komfort innych użytkowników, choć na plaży są kubły na śmieci, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zadbać trochę o środowisko i o przyjemność plażowania. W końcu nikt nie lubi siedzieć pośród śmieci. Jednak nie oznacza to, że nie ma czystych miejsc – po prostu trzeba ich poszukać. Pięć metrów od plaży do morza, nawet, jeśli plaża jest prywatna, to przestrzeń wspólna, więc jeśli ktoś chce się wybrać tylko na spacer czy bieganie, nie musi obawiać się tego, że przyjdzie mu zapłacić za korzystanie z plaży.

Bez względu na wszystko, bardzo polecam taki jednodniowy wyjazd do Ostii, ponieważ obszar wykopalisk działa jak wehikuł czasu, natomiast morze, to chyba najlepszy środek uspokajający. Osobom szczególnie wymagającym polecam cukiernie w Ostii (wł. pasticceria), które zdecydowanie podnoszą poziom hormonu szczęścia.

Autor: Natalia Wojdyła