Weekend we Wrocławiu

Wrocław – Miasto Spotkań

Chodź! Jedźmy! Wrocław jest taki ładny! Tak powstał ogólny plan dwudniowego wypadu poza Katowice, gdy dodatkowo pojawił się kupon zniżkowy na nocleg decyzja została oficjalnie podjęta. Z Katowic, w których mieszkam do Wrocławia nie jest daleko. Pociągiem to około 3 godziny drogi, autobusem za grosze niecałe 2,5 godziny. Muszę dodać, że mimo nieciekawej pogody wyjeżdżaliśmy w idealnej atmosferze – dokładnie dzień po zwycięstwie naszych siatkarzy, a więc nastroje były doskonałe. Zaznaczam, że nie jestem typowym turystą, więc moje top 3 w zwiedzaniu miasta miało się oprzeć na: zwiedzeniu zoo (robię to w każdym odwiedzanym mieście, jeśli istnieje taka możliwość), odwiedzeniu kulinarnych perełek miasta oraz poszukiwaniu ukrytych w prawie każdym zakamarku Wrocławia krasnali.

Transport

Po mieście możemy poruszać się autobusami, tramwajami oraz rzecz jasna pieszo. Warto jednak wiedzieć, że Wrocław jest jednym z większych polskich miast i ciągłe chodzenie może nas zmęczyć. Dodatkowo komunikacja miejska jest pod kątem cen naprawdę przyzwoita. Przykładowo za 10 zł studenci mogą się przez dwa dni poruszać po całym mieście każdym środkiem transportu ile razy mają na to ochotę.

Warto zaopatrzyć się w mapę komunikacji miejskiej w punkcie informacji turystycznej. Linii jest naprawdę sporo i mapka okazuje się bardzo przydatna, szczególnie jeśli nasz plan podróży obejmuje wszystkie możliwe krańce miasta.

Rada praktyczna! Jeśli nie jesteś pewien czy tramwaj do którego chcesz wsiąść jedzie
w interesujące cię miejsce najlepiej spytaj o to kierowcy. Nam tramwaj numer 10 (mimo posiadania mapy) sprawił wiele kłopotów ze względu na ciągłe zmiany trasy i zakręty.

Pieszo? Jeśli nie męczy nas bardzo spacerowanie cały dzień to jak najbardziej polecam. We Wrocławiu znajdziemy dużo skwerków i parków, jak na tak duże miasto jest naprawdę zielono. Nie poczujecie się jak w betonowej dżungli, poza tym spacerując między uliczkami da się odkryć wiele skarbów no i oczywiście skrzatów!

O co chodzi z krasnalami? I skąd one w ogóle się wzięły?

Ile ludzi tyle teorii na temat pojawiania się krasnoludków we Wrocławiu. Na temat ich pochodzenia dyskutują nie tylko mieszkańcy Wrocławia, ale także dziennikarze czy historycy, nie jest to więc z pewnością sprawa błaha. Szczególnie, że mimo kilku wersji historii tych sympatycznych stworków w mieście zawsze starały się one wrocławianom pomagać. Najpopularniejsze są jednak trzy koncepcje.

Po pierwsze krasnale są rdzennymi mieszkańcami miasta i od początku istnienia (wtedy jeszcze niewielkiej wsi) współpracowały z mieszkańcami służąc im pomocą w każdej dziedzinie życia codziennego. Wrocławianie odwdzięczali się skrzatom oferując im dach nad głową, bezpieczeństwo i chlebowe okruszki. I tak właśnie otwarci na nowe znajomości wrocławianie od początku istnienia miasta egzystują z krasnoludkami w pełnej symbiozie.

Kolejna z popularnych koncepcji pojawienia się krasnoludków w mieście jest związana z zaatakowaniem mieszkańców miasta przez najbardziej złośliwego wrednego i zatruwającego życie Chochlika Odrzańskiego. Ten mały spryciarz przycumował do brzegu Odry własnoręcznie wybudowaną tratwą i rozpoczął swoje złośliwe żarciki, a było ich niemało…Chochlik odrzański wiąż wymyślał coraz to nowe sposoby na uprzykrzenie życia mieszkańcom Wrocławia. Rozwiązywał ludziom sznurowadła w butach, gdy czekali na autobus, barwił wodę w miejskich fontannach albo dosypywał soli do cukiernicy we wrocławskich restauracjach, wabił gołębie nad zaparkowane samochody, chował okulary, a nawet pluł do zupy! Mieszkańcy postanowili więc zwrócić się o pomoc do kogoś kto będzie rozmiarów chochlika, a na dodatek będzie od niego dużo sprytniejszy. Zwrócili się więc po pomoc do… krasnoludków. Te przemiłe stworzonka całym zastępem przybyły aby pomóc mieszkańcom miasta, a trzeba przyznać, że zadanie nie należało do najprostszych. Więziennika zamknął w lochu, Słupnika tak przestraszył, że ten bał się zejść z lampy, a Pracza wrzucił do Odry. Nie jest do końca wiadomo czy losy Chochlika zakończyło wtrącenie go do lochów w Górach Sowich czy prośba najbardziej uprzejmego z krasnali Życzliwka, ale wdzięczność Wrocławian nie miała końca, dlatego też zaprosili krasnoludki do osiedlenia się w wyratowanym mieście, a one z radością przystały na propozycje.

Najnowsza wersja wydarzeń mówi o pojawieniu się krasnoludków we Wrocławiu na początku lat 80tych XX wieku. Wtedy to w mieście powstał ruch zwany Pomarańczową alternatywą założony przez torunianina Waldemar Fydrycha vel Majora vel komendanta Twierdzy Wrocław. Grupa przeprowadzała wiele brawurowych akcji i happeningów, przede wszystkim zajmowali się zamalowywaniem antykomunistycznych napisów domalowując do nich wizerunki…krasnoludków. Stały się one symbolem Pomarańczowej alternatywy, a sam Fydrych podczas pobytu na komisariacie w Łodzi wyłożył swoją żartobliwą teorię, według której pierwotny napis na murze wyrażał pewną tezę, zamalowanie napisu – antytezę, a krasnal na plamie – syntezę. Oczywistym staje się również fakt, że transportowaniem po mieście pędzli i farb nie mogli się przecież zajmować sami opozycjoniści – od razu zostaliby zauważeni. Poprosili więc o pomoc krasnoludki, które bez najmniejszych problemów poruszały się po mieście z pędzlami i puszkami z farbą niezauważone przez milicjantów. Niestety pewnego dnia akcja krasnali została przerwana. Krasnal zwany Pędzelkiem został przyłapany na gorącym uczynku przez funkcjonariuszy ZOMO. Władze PRL za działalność na szkodę systemu i antykomunizm skazały małego opozycjonistę na dożywotnie więzienie. I tak oto Pędzelek stał się Więziennikiem i zamieszkał na ul. Więziennej (gdzie oczywiście można dzisiaj go odnaleźć).

Moja osobista opinia? Krasnale to świetne urozmaicenie wycieczki po mieście i to nie tylko dla najmłodszych. Dwudniowy konkurs kto znajdzie ich więcej dostarcza naprawdę sporo śmiechu i zabawy. Nam osobiście udało się odnaleźć około 30tki, a jest ich aż 10 razy więcej i wciąż przybywają na miejskie ulice. Teraz, każda chcąca się liczyć na wrocławskim rynku placówka (nie ważne czy chodzi o sklep, restauracje kawiarnie czy bank) chce mieć swojego krasnala, dlatego też pojawiają się krasnoludki prywatne zaburzające miejską wizje ich rozmieszczenia. W punktach informacji turystycznej można zakupić specjalne mapki dla poszukiwaczy krasnoludków, można je również znaleźć w Internecie.

Wrocławskie Krasnale
Wrocławskie Krasnale

Zwiedzanie

Nie chcę tutaj prezentować konkretnego planu wycieczki co do minuty, ja osobiście jestem typem, który trzyma się postawionych wcześniej punktów, ale mocno modyfikuje go
w trakcie, to samo chciałabym zaproponować tutaj. Przedstawię wam moją najlepszą dziesiątkę miejsc, których nie można nie zobaczyć odwiedzając Wrocław, kolejność należy już do każdego z osobna. Ponadto kilka z elementów mojej listy zdecydowanie najlepiej odwiedzić przy przyjaznej aurze panującej za oknem. To co zaczynamy? Oto moje subiektywno-obiektywne wrocławskie top.

Panorama Racławicka

To punkt numer jeden, którego nie można pominąć odwiedzając Wrocław. Obraz umieszczony w specjalnie przygotowanej do tego i wybudowanej rotundzie ma 15 metrów wysokości i aż 114 długości. To przedstawienie zwycięskiej bitwy stoczonej 4 kwietnia 1794 pod Racławicami przez wojska powstańcze – z udziałem słynnych kosynierów – pod wodzą generała Tadeusza Kościuszki. To ogromne dzieło powstało w zaledwie 9 miesięcy i początkowo znajdowało się we Lwowie. Po II wojnie światowej, w 1946 roku malowidło trafiło do Wrocławia. Pędzla do jego namalowania używali tu między innymi Jan Styka, Wojciech Kossak, a także Ludwik Boller, Tadeusz Popiel, Zygmunt Rozwadowski, Teodor Axentowicz, Włodzimierz Tetmajer, Wincenty Wodzinowski i Michał Sozański.

Miasto Stu Mostów

Tak często nazywany jest Wrocław. Ze względu na przepływającą przez miasto Odrę mostów jest tu rzeczywiście sporo, a niektóre z nich są naprawdę przepiękne. Zachwyci się nimi z pewnością nie tylko architekt. Warto przejść się mostem Grunwaldzkim (uznawanym za symbol miasta), związany jest z wieloma ciekawymi opowieściami i legendami. Najpopularniejsza z nich lecz nieprawdziwa, mówi o tym, że jego architekt na dzień przed otwarciem popełnił samobójstwo z obawy przed zapadnięciem się mostu i wielką tragedią. To tutaj znajduje się także najdłuższy most w Polsce – Rędziński. W całym mieście znajduje się ponad 130 mostów i kładek, jest więc co oglądać. Przez Wrocław przepływają Odra, Oława, Ślęza, Widawa, Bystrzyca, Dobra oraz kilkanaście strumieni. W zależności od stanu wody w obrębie granic miasta jest nawet 25 wysp. Obok mostów Grunwaldzkiego i Rędzińskiego, warte zainteresowania są mosty: Zwierzyniecki, Tumski (prowadzi na Ostrów Tumski), Piaskowy, Młyńskie, Pokoju, Szczytnicki, Jagiellońskie, Warszawskie, Pomorski, Uniwersytecki.

Most we Wrocławiu
Most we Wrocławiu

Ogród Botaniczny

Ostoja ciszy i spokoju i doskonałe miejsce nawet na wietrzny dzień (grube mury i duża ilość drzew zapewnia ochronę). Idealny na romantyczną randkę i do zrobienia przepięknych zdjęć. Położony jest po północnej stronie katedry Św. Jana Chrzciciela i kościoła Św. Krzyża, częściowo w obrębie historycznego Ostrowa Tumskiego. Jest drugim (po ogrodzie krakowskim) najstarszym tego typu ogrodem w Polsce. Kolekcje Ogrodu liczą ponad 11 500 gatunków i odmian roślin gruntowych i szklarniowych. Szczególną wartość mają kolekcje roślin z rodziny wrzosowatych (Ericaceae), roślin wodnych i błotnych oraz sukulentów,
a także Kolekcja Narodowa rodzaju Hedera obejmująca ponad 500 bluszczy. Na zwiedzanie ogrodu należy poświęcić co najmniej dwie godziny gdyż zajmuje on ponad 7 hektarów.

Hala Stulecia

To obiekt wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Została uznana za jedno z największych dzieł architektury XX wieku. Jej budowę można uznać za bardzo interesującą, nie dość, że została wzniesiona zaledwie w 14 miesięcy, to powstała dzięki wykorzystaniu dwóch wież, które poruszały się po torach położonych wokół budynku. Zasilane elektrycznie wieże – połączone linami ze szczytem wierzchołka wznoszonej konstrukcji – tworzyły rozpiętą nad rusztowaniem kolejkę linową o udźwigu do 2500 kg. Kompleks Hali Stulecia jest obecnie jednym z najbardziej pożądanych miejsc dla organizatorów największych wystaw, konferencji, wydarzeń kulturalnych, sportowych, kongresowych z Polski i zagranicy. Halę odwiedził między innymi Jan Paweł II i Dalajlama.

Rynek

Dorożki, krasnale, urokliwe, kolorowe kamieniczki, fontanna która teoretycznie nie pasuje, ale stała się już symbolem wrocławskiego rynku. A do tego liczne kawiarenki, restauracje i puby. Nie można we Wrocławiu być i nie odwiedzić rynku. Warto zajrzeć tu też do fabryki cukierków, gdzie kilka razy w ciągu dnia można obejrzeć specjalny pokaz ich przygotowywania.

Ostrów Tumski

Od tego należałoby zacząć zwiedzanie Wrocławia. Ostrów Tumski to najstarsza
i zdecydowanie najpiękniejsza i najbardziej urokliwa część miasta. Latarnie gazowe znajdujące się na ulicach do dziś zapalane są ręcznie, każda z osobna. Co ciekawe Ostrów stanowił wieki temu siedzibę pierwszych Piastów. Warto zwiedzić tu przede wszystkim Katedrę Św. Jana Chrzciciela zwany matką kościołów śląskich. zakątkiem Warto zajrzeć także na ulicę Kanonia powstała już w średniowieczu, przy której mieści się kościół św. Idziego – najstarszy z istniejących wrocławskich kościołów.

Ucieczka kontrolowana

To ciekawa forma rozrywki i odskocznia od zwiedzania. Cała zabawa polega na wydostaniu się w ciągu 45 minut z pokoju przy pomocy znajdujących się w nim podpowiedzi. Wejście do pokoju dla maksymalnie 4 osobowej grup kosztuje 99 zł, więc niemało, ale nie spotkałam się jeszcze z negatywną opinią na jej temat. Świetny pomysł na oryginalne spędzenie godzinki wolnego czasu. Zapraszam na ulicę Odrzańską!

Magiczne fontanny

Będąc w okolicach Hali Stulecia warto tutaj zawędrować i zobaczyć jeden z pokazów fontann. Nagłośnienie jest naprawdę dobre, a kolorowe fontanny wyglądają niesamowicie urokliwie zwłaszcza wieczorem. Pokazy odbywają się co godzinę, a co jakiś czas można trafić na pokazy specjalne, organizowane okazyjnie. Powierzchnia fontanny wynosi ok. 1 hektara. Zainstalowano w niej prawie 300 dysz, z których tryska woda w formie gejzerów, mgiełki, piany itp. na wysokość nawet 40 m. Fontanna działa sezonowo – od początku maja do końca października.

Fontanna we Wrocławiu

Najwyżej w mieście

Wrocław z góry można oglądać z kilku wież kościelnych, ale najpełniejszą perspektywę znajdziemy na 49 piętrze Sky Tower przy ulicy Gwieździstej. Widok jest rzeczywiście niesamowity, a wysokość może lekko zestresować nawet ludzi bez lęku wysokości. Wjechać możemy co pół godziny a weekendy warto zafundować sobie wjazd wieczorny o godzinie 21:30 i zobaczyć rozświetlony nocny Wrocław.

Po ostatnie, ale wcale nie najgorsze ZOO

Ja osobiście ogrody zoologiczne uwielbiam, o tym najcudowniejszym wiedeńskim napiszę dokładniej w kolejnym artykule. Wrocławskie mogę jednak z pełną świadomością uznać za najlepsze w Polsce. Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę otworzone 26 października Afrykarium, które jest obiektem na światowym poziomie z mini wersją oceanarium
i jedynymi jak na razie w naszym kraju rekinami, sporymi krokodylami z naprawdę dużym basenem i tunelami jak w dużych oceanariach. Do Afrykarium wciąż przybywają nowi mieszkańcy i niesamowicie żałuję, że do otwarcia zabrakło nam przy okazji naszej wizyty niecałych trzech tygodni. Studentom polecam wybrać się do Zoo w środę, bilety kosztują wtedy 10 złoty, czyli połowę standardowej ceny. A dla poszukiwaczy krasnali mała podpowiedź: rozejrzyjcie się w okolicach byłego wybiegu hipopotamów.

Mniejszy i większy apetyt

Zacznijmy od tego, że Wrocław nie jest najtańszym miastem pod kątem gastronomicznym (taniej da się zjeść w przytaczanym już tutaj przeze mnie Krakowie) natomiast nie trafiliśmy na nic z czego nie bylibyśmy zadowoleni. Postanowiliśmy skorzystać z pomocy tripadvisora, ale również zaufać własnym nosom i podniebieniom.

Jeśli chcecie wyskoczyć na konkretny obiad po całodniowym zwiedzaniu zdecydowanie polecić mogę dwa miejsca. Pierwsze to maleńki lokalik z hamburgerami, które namnożyły się chyba we wszystkich większych miastach, dosłownie jak grzyby po deszczu. Burger Ltd znajduje się na ulicy Ruskiej 49, trzeba się porządnie rozglądać, żeby go nie przegapić, w środku znajduje się ledwie 8 miejsc siedzących, a mnóstwo ludzi zabiera stąd hamburgery na wynos. Możemy wybierać między klasycznym hamburgerem czy cheeseburgerem, ale również zaszaleć i spróbować burgera polskiego z oscypkiem, białą kiełbasą i chrzanem, wegetarianie również znajdą coś dla siebie. Za około 20 zł można zjeść naprawdę przepyszny obiad i ruszać na dalsze zwiedzanie.

Obiad w innym klimacie, ale też bardzo sycący? Zapraszam na ulicę Kotlarską 42 do ChopperBaru. Jeśli jesteście fanami rockowych klimatów będziecie lokalem szczerze zachwyceni, mnie osobiście bardzo pasuje słuchanie Guns N’ Roses do obiadu. Ponadto można się tutaj napić pysznego czeskiego piwa (ja osobiście polecam to ciemne). Góruje mięso przede wszystkim grillowane, ale znajdziemy też dania z pieca czy patelni. Zaznaczam, że jestem klasycznym mięsożercą i dla ludzi takich jak ja ten lokal to spełnienie marzeń. My spróbowaliśmy Moto Michy z pieca (dużo boczku, kiełbasy, ziemniaków, a do tego jako sadzone i zapieczony ser, mniam!) i mimo tego, że początkowo wydawała się miseczką, to ciężko było zjeść wszystko do końca porcje są naprawdę spore. Obiad zje się tu w cenie około 20-30 zł.

Trochę nie po kolei przejdźmy do śniadania lub lekkiego lunchu. W planie mieliśmy lokal polecany przez tripadvisor, ale było tam zbyt dużo ludzi przesunęliśmy się więc kilkadziesiąt metrów dalej i odkryliśmy Szynkarnię (Świętego Antoniego 15) z przepysznymi podpłomykami. Tutejsze menu stawia przede wszystkim na produkty zdrowe i tradycyjnie przygotowywane. Na dole znajduje się sklepik z wędlinami, serami czy jajkami z wolnego wybiegu. Podpłomyki można zjeść w towarzystwie dojrzewających serów i szynek czy kiełbasy z jelenia, a dla miłośników ryb z wędzonym szczupakiem. Do tego (może niekoniecznie do śniadania) spory wybór ciekawych piw zarówno z Polski, jak i ze świata.
A ceny? Między 10 a 12 zł za przekąskę czy śniadanie.

Na koniec popołudniowo-wieczorna romantyczna i klimatyczna kawiarnia – Franz Kawka. Poszukiwana ze względu na niechęć do kawiarnianych sieciówek i znaleziona przez całkowity przypadek (kiedy mój chłopak już tracił jakiekolwiek nadzieję na wypicie sporej ilości kofeiny padło magiczne: to może tu?). Strzał w 10tkę. Lokalik malutki (z możliwością rozłożenia się na zewnątrz na leżaczkach w bardziej słoneczny dzień) z ogromnym czerwonym ekspresem do kawy (to on mnie do wejścia oficjalnie przekonał). A obsługa przemiła, nieważne czy męska czy damska jej część. Kawa bardzo dobra, do tego spor wybór kanapek, tostów czy ciast. Do picia można zamówić również koktajle czy ogórkową, melisową lub imbirową wodę smakową. Gdzie to cudo? Niedaleko rynku na ulicy Więziennej 1-4 (to również uważam za sympatyczny żart właścicieli, bo myślę, że większość z nas kojarzy Franza Kafkę z lektury „Proces”, a więc umieszczenie lokalu na ulicy więziennej jest fajnym akcentem).

Nocleg

Jak przystało na duże miasto mamy tutaj dosyć duży przekrój możliwości noclegowy. Najpopularniejsze są chyba jednak hostele, ze względu na dosyć niskie ceny i bardzo dobrą lokalizacje. Porównując jednak ceny do innych popularnych w Polsce miejsc we Wrocławiu najtańszy nocleg (bez dodatkowych zniżek) kosztuje prawie dwa razy tyle co w okolicy Krupówek. Warto odwiedzać portale oferujące zniżki wtedy może udać się spać prawie na samym rynku za 30 zł za noc. My należeliśmy właśnie do tej grupy szczęściarzy,
a dodatkowo dotarcie na rynek zajmowało nam maksymalne 5 minut łącznie z zejściem
z pierwszego piętra na którym znajdował się pokój. Za to jednak można docenić jak już pisałam wcześniej prawie wszystkie wrocławskie hostele. Ponadto można tam spotkać wielu nowych ludzi którzy mogą nam towarzyszyć w zwiedzaniu albo podzielić się dotychczasowymi doświadczeniami. Jeśli ktoś chce jeszcze bardziej zaoszczędzić polecam coraz bardziej popularny w Polsce couchserfing, czyli wynajmowanie kanapy w czyimś mieszkaniu (najczęściej można się jeszcze załapać na sporą ilość przydatnych informacji, podwózkę czy ciepły posiłek).

 

Autor tekstu: Hanna Ziętara