Dark tourism: Co powoduje, że chcemy obcować ze śmiercią?
Jeżeli odwiedziliście kiedykolwiek miejsce związane z tragedią czy śmiercią jak obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau, czy chociażby Koloseum w Rzymie, świadomie czy też nie uprawialiście dark tourism. Podróże do miejsc śmierci, katastrof i cierpienia ludzi nie są niczym niezwykłym i niestety istnieje mnóstwo takich miejsc na całym świecie.
Dark tourism to angielski termin złożony z dwóch członów. Tłumaczony na język polski oznacza ciemną, ponurą turystykę (ang. dark – ciemny, ponury, mroczny, tourism – turystyka). Termin ten może nasuwać negatywne skojarzenia jednak nie należy wiązać tego pojęcia z kultem śmierci czy np. satanizmem. Jest to neutralne pojęcie, charakteryzujące zjawisko zainteresowania śmiercią w aspekcie miejsca tragedii ludzkiej i pamięci o niej, w wymiarze historycznym, edukacyjnym i dziedzictwa kulturowego. Pojęciem zamiennym dla dark tourism jest tanatoturystyka. Oba pojęcia wskazują zainteresowanie miejscami zbiorowej lub indywidualnej śmierci, kataklizmów tych naturalnych i wywołanych przez człowieka, jak i celowo stworzonymi atrakcjami turystycznymi przedstawiającymi cierpienie jak muzea z ekspozycjami przedstawiającymi śmierć. Najpopularniejszymi muzeami tego typu są: Muzeum Six Floor, założone w budynku, z którego padły śmiertelne strzały w kierunku prezydenta Stanów Zjednoczonych, Jonna F. Kennedy’ego w 1963 roku, Muzeum Titanica w Greenwich, a także niewątpliwie wzbudzające kontrowersje plastinarium, kombinacja warsztatu anatomicznego i muzeum, Günthera von Hagensa, który podjął się spreparowania ludzkich ciał.
Co przyciąga ludzi do miejsc związanych ze śmiercią?
Dark tourism bez wątpienia jest jedną z bardziej kontrowersyjnych form spędzania wolnego czasu, gdyż aspekt śmierci stanowi tutaj „atrakcję turystyczną”. Jak pokazuje historia turystyki już w starożytnym Rzymie podróżowano przyglądać się śmierci. Rzesze zgromadzonych w amfiteatrze ludzi przyglądały się walce gladiatorów ze zwierzętami na śmierć i życie. Były to „dantejskie” sceny, gdyż bardzo często gladiatorzy przegrywali i byli rozszarpywani przez wygłodzone zwierzęta. Jezus Chrystus na swojej drodze krzyżowej również był otoczony tłumem gapiów, którzy chcieli oglądać jego cierpienie i w końcu śmierć na krzyżu. W średniowieczu tłumnie podróżowano do miejsc, gdzie miały miejsca egzekucje – czym bardziej znana osoba miała być ścięta na gilotynie, tym więcej było gapiów. W XV wieku w czasie Inkwizycji palono na stosie rzekome czarownice, co również cieszyło się dużą popularnością.
Dark tourism rozwinął się na dobre w epoce romantyzmu, kiedy to popularne stało się rozmyślanie o śmierci i wzrosło zainteresowanie podróżami. Do atrakcji turystycznych tamtej epoki można zaliczyć pałac carski Ropsza, gdzie zamordowano Piotra III, nekropolię Saint Denis na przedmieściach Paryża czy Pompeje zniszczone w 79r. n.e. przez erupcję wulkanu.
Współcześnie niestety na oglądaniu muzeów i miejsc tragicznych się nie kończy. Ludzie również lubią oglądać drastyczne sceny co przejawia się chociażby nagrywaniem filmów, gdzie widzowie oglądają bohaterów w drastycznych scenach, walczących między sobą na śmierć i życie. Świat obiegają także fotografie obrazujące okrucieństwo i przemoc, których autorzy otrzymują za nie prestiżowe nagrody.
Miejsca związane z dark tourism na całym świecie
Przykładów miejsc dokumentujących ludzką śmierć i cierpienie, będących celem podróży turystycznych nie brakuje. Ich ilość znacznie wzrosła podczas I i II wojny światowej a są to m.in.: obozy koncentracyjne – Auschwitz, Majdanek, miasto Oradour-sur-Glane we Francji, w którym oddział niemieckich wojsk wymordował niemal całą jego ludność, plaże w Normandii, na których miała miejsce największa w historii pod względem użytych sił i środków operacja desantowa podczas II wojny światowej, zatopiony w 1941r. w Pearl Harbour okręt USS Arizona, który stał się grobowcem dla ponad tysiąca amerykańskich marynarzy. Najbardziej trafne w tym przypadku są słowa „Tam gdzie jest wojna, tam jest również turystyka” przytoczone przez V. Smitha w 1998 roku.
Są także miejsca ataków terrorystycznych jak „Strefa Zero” w Nowym Jorku, olbrzymie obszary zniszczone przez naturę – trzęsienia ziemi, spowodowane przez tsunami, które nawiedziło Japonię 11 marca 2011 roku, czy miejsca tragicznych w skutkach błędów człowieka jak wielka katastrofa nuklearna z 1986 roku w Czarnobylu.
Przyszłość dark tourism
Miejsc związanych ze śmiercią i tragedią niestety z każdym rokiem przybywa. Są one dziś najczęściej muzeami i miejscami pamięci, bardzo często posiadają rozwiniętą infrastrukturę turystyczną, a rocznie odwiedzane są przez tysiące turystów, którzy płacą za wstęp, usługi, pamiątki. Pojawiały się także bardzo kontrowersyjne pomysły nastawione na turystykę masową. W mieście Prypeć, wysiedlonym po awarii w czarnobylskiej elektrowni pojawił się pomysł zbudowania szklanych tuneli, które miały służyć do bezpiecznego zwiedzania miasta. Jednak co gorsze miały tam także znajdować się restauracje, czy nawet dyskoteka. Na szczęście na projekcie się skończyło. Podobny pomysł zawitał do głów naukowców z Japonii, którzy chcą zbudować na terenach obok elektrowni Fukushima miasteczko edukacyjne. Miejsca takie pozostawione powinny być w oryginalnym stanie bądź ewentualnie zabezpieczone jak Ground Zero w Nowym Jorku, ale na pewno nie przekształcane w masowe atrakcje.
Niestety jak widać pojawia się także ekonomiczny wymiar dark tourism, co budzić może moralne wątpliwości w kwestii komercyjnego wykorzystania ludzkiej tragedii i śmierci. Ocenę tych zjawisk i pytanie, dlaczego odwiedzamy miejsca związane ze śmiercią – pozostawiam jednak Czytelnikowi…
Autor tekstu: Kamil Landowski