Dublin i deszczowa Irlandia

Dlaczego wybraliśmy właśnie Dublin? Otóż zupełnie przypadkowo. Dublin – taka mokra, ciemna i zimna stolica – myślałam kilka lat temu. Niechętnie przystałam na propozycje kilkudniowego wyjazdu. Co mnie przekonało? Wylot z miasta w którym mieszkam oraz całkowita kalkulacja kosztów która oscylowała w granicach spędzenia weekendu nad polskim morzem.

Bilety zostały zarezerwowane, oczywiście tanie linie lotnicze – lot w dwie strony zaledwie za 110 zł. Nikt nie wpadł na pomysł sprawdzenia dostępnych noclegów przed kupnem biletów lotniczych. I tu pojawił się nasz największy problem. Cena noclegu – obiektywnie patrząc – normalna, przystępna, ale nie dla nas. Złotówka w słabej formie, co oznaczało, że zakup euro będzie nas sporo kosztował.

Na szczęście Internet przepełniony jest różnymi portalami rezerwacyjnymi – oczywiście nie braliśmy pod uwagę tych „najsłynniejszych”, ponieważ nie stać nas było nawet na najtańszy obiekt. Porównywarki cen poszły w ruch;) Zabukowaliśmy 3 pokoje w pensjonacie o charakterystycznej nazwie Marilyn Mansion (15 euro/os. za 1 dobę). Nazwa ta jednoznacznie kojarzyła nam się z hard rockowym wokalistą. Jako paczka 6 przyjaciół śmialiśmy się z tego, wyobrażając sobie wygląd pensjonatu. Czarne ściany, metalowe łóżka, pościel z ćwiekami… 😉

Dublin przywitał nas piękną pogodą oraz drogowskazami w dwóch językach. Nadrzędne nazwy – pisane nazywanym przez nas językiem elfów, przypomniały nam o istnieniu języka irlandzkiego. W czasach „zielonej wyspy” Polacy zapomnieli o irlandzkim, utożsamiając Irlandię z Wielką Brytanią.

Deszczowa Irlandia
Deszczowa Irlandia

Bezpośrednie połączenie do naszego guesthouse’u, połączone z typowo angielskim humorem kierowcy autobusu. Marilyn Mansion okazał się niezwykle przytulnym pensjonatem o wnętrzu zbliżonym do mieszkania słynnej Hiacynty Bukietowej, tylko w o wiele ciekawszych kolorach. Ściany korytarza przyozdobione były posterami cudownej Marilyn Monroe (nasze przypuszczenia dotyczyły „nie tej” Marilyn;) ). Właściciele cudowni, rodzinna atmosfera. Pozwolili nam biesiadować w jadalni, gdzie znajdował się ogromny owalny stół. W dzień podziwialiśmy dziedzictwo Dublina, wieczorami natomiast siadaliśmy w jadalni pijąc wino.

Postanowiliśmy przeznaczyć dwa dni na zwiedzanie centrum miasta. Trzeci dzień naszego pobytu planowaliśmy spędzić poza Dublinem. Każdy z nas chciał zobaczyć choć namiastkę irlandzkich klifów.

Pośród wielu licznych zabytków w samym centrum, odwiedziliśmy między innymi Katedrę Świętego Patyka, Muzeum Guinnessa, Zamek w Dublinie, Trinity College oraz Phoenix Park.

Katedra Świętego Patryka, wybudowana została prawdopodobnie już w V w., kiedy to Święty Patryk –patron Irlandii prowadził swą działalność. Obecnie jest to największy kościół w Irlandii. Katedra powstała w miejscu, gdzie spod ziemi wypływało maleńkie źródełko – w którym – jak głosi legenda – Święty Patryk udzielał chrztu. Katedra gotycka, wybudowana została na planie krzyża łacińskiego. Pomimo skromnego wyposażenia warto zwiedzić wnętrze katedry. Wejście jest płatne – około 4 euro. Katedra otoczona jest parkiem, gdzie można zrobić wiele ciekawych zdjęć. Każda osoba odwiedzająca katedrę powinna pamiętać o tym, że kościół ten jest ważnym symbolem patriotyzmu dla każdego Irlandczyka.

Katedra-Patryka
Katedra św. Patryka
Katedra św. Patryka - wnętrze
Katedra św. Patryka – wnętrze

Guinness Storehouse to obecnie muzeum, miejsce dawnej produkcji i magazynowania najsłynniejszego Irlandzkiego piwa – Guinessa. Magazyn swym kształtem przypomina szklankę do piwa, tzw. pokal. Posiada siedem pięter, każde z nich nawiązuje bezpośrednio do słynnego piwa, za pomocą interaktywnych atrakcji. Na parterze przedstawiono proces produkcji poszczególnych składników niezbędnych do wyrobu piwa – takich jak jęczmień, chmiel, woda, drożdże. Pierwszy etap zwiedzania to również nawiązanie do rodziny Guinnesów. Kolejne piętra to procesy produkcji, marketing Guinnessa i zarys jego sprzedaży na przestrzeni wielu lat. W połowie drogi na sam szczyt tego niezwykłego magazynu mamy możliwość degustacji piwa. Na ostatnim piętrze znajduje się Gravity Bar – gdzie można wypić szklankę oryginalnego Guinessa. Z oszklonej kopuły zwieńczającej magazyn rozlega się panorama na całe miasto. Piwo jest w cenie biletu wstępu – 15 euro.

Jak już wcześnie wspomniałam, jeden dzień pobytu w Dublinie spędziliśmy poza miastem. Postanowiliśmy udać się do pobliskiej wioski rybackiej Howth. Z centrum Dublina można tam dojechać jednym autobusem. Miejscowość oddalona jest od Dublina o około 10 km. Gdy dojechaliśmy do końca trasy naszego autobusu, zdaliśmy sobie sprawę, że właściwie nie wiemy w którą stronę iść. Pogoda w poprzednich dniach dopisywała, niestety gdy dojechaliśmy na wybrzeże mgła całkowicie ograniczała widoczność, do tego padał deszcz. Okazało się, że w restauracji tuż przy szlaku były darmowe mapy wybrzeża. Pomimo brzydkie pogody i mgły ograniczającej widoczność postaniliśmy przejść się wzdłuż skalistego wybrzeża. Po około półgodzinnym marszu zauważyliśmy, że niebo zaczyna się przejaśniać. Naszym oczom ukazały się wspaniałe klify. W ciągu godziny całkowicie się wypogodziło. Zaczęło świecić słońce. Nie próbuję nawet opisać emocji związanych z podziwianiem cudu przyrody w tym miejscu. Z jednej strony skalne zbocza porośnięte roślinnością o niezwykle nasyconym kolorze, z drugiej natomiast skały wbijające się błękit morza. Będąc w Dublinie nie można ominąć tego miejsca.

Irlandia-wybrzeze1
Wybrzeże Irlandii

Dlaczego warto wybrać się na wakacje do Dublina? Jest to miasto o wspaniałej historii. Posiada ogromną ilość zabytków. Jest doskonale zagospodarowane turystycznie. Posiada bardzo dobre oznaczenia. Atrakcje turystyczne posiadają szereg udogodnień dla turystów z całego świata – między innymi darmowe broszury informacyjne w wielu językach – również po polsku. Ludzie są tu bardzo życzliwi. Niewątpliwie zaletą Dublina jest koncentracja zabytków – usytuowane są w jednym miejscu.

Tekst i zdjęcia: Paulina Gruszka